Jarosław Kaczyński, jak donosi natemat.pl, pozwolił sobie ostatnio na słowa:
"Będziemy mieli władzę, która nie będzie zajmowała się tym, żeby w Polsce nastąpiła rewolucja kulturalna i żeby tranwers... Jak to jest? Żeby ci tacy różni, odmienni, bardzo dziwni mieli w Polsce lepiej i byli eksponowani."Nie wiem czy dobrze się rozumiemy z Panem Prezesem, ale to chyba oznacza, że ci różni dziwni, będą mieli tak samo jak inni, mniej dziwni, jak to Pan Prezes ujmuje - normalni. Bardzo mnie to cieszy. Dlaczego któraś z grup miałaby mieć lepiej? Dążymy przecież do względnej równości.
Pytanie, czy Pan Kaczyński miał na myśli 'lepiej niż teraz mają', czy 'lepiej niż inni' - nie dowiemy się, bo słowa, których użył, tego nie precyzują. Oczywiście znając poglądy i założenia partii Pana Kaczyńskiego chodziło o to pierwsze. Pozwoliłem sobie na tych kilka luźnych dywagacji tytułem wstępu, przecież wszyscy znają intencje prezesa PiS...
Słowa te jednak skłoniły mnie do refleksji. Społeczność LGBTQ jest swego rodzaju ścierą, można sobie wytrzeć nią mordę, na wiecu pomachać, postraszyć, albo obiecać, że w końcu się ją wypierze, w zależności od poglądów partii. Nic z tego jednak nie wychodzi, bo poważnie nikt tematu nie traktuje, jest on jednak na tyle nośny, że można odwrócić uwagę od tematów dla większości społeczeństwa dużo ważniejszych.
Jarosław Kaczyński wcześniej wspomniał, że zależy mu, żeby:
"Polakom było lepiej, żeby były polskie rodziny, żeby były dzieci, żeby było normalnie"Panie Kaczyński to są super postulaty. Dlaczego zawsze stawia się je jednak naprzeciw postulatom LGBTQ, a nie obok nich? Dlaczego mówimy, albo związki partnerskie (bo głównie o to się rozchodzi), albo szczęście rodziny. Czy prawnie spisany akt zobowiązujący ludzi do trwania przy sobie, regulujący ich pożycie kłóci się z instytucją rodziny? Te kobiety i Ci mężczyźni i tak żyją ze sobą, mieszkają, prowadzą domy, czasem nawet tworzą rodziny, brak prawnego rozwiązania nie powoduje, że temat nie istnieje, że ludzie się ze sobą nie wiążą, że się nie kochają.
Z drugiej strony czasem jestem mocno zmęczony poczynaniami środowisk z LGBTQ związanych, za postem "Miłość nie wyklucza" na fb:
W poniedziałek na budynku kieleckiego Urzędu Miasta miała zawisnąć tęczowa flaga - chcieli ją tam umieścić członkowie Stowarzyszenie Stop Stereotypom wraz z byłą przewodniczącą świętokrzyskich struktur Twojego Ruchu, Małgorzatą Marenin. Niestety akcja zakończyła się niepowodzeniem, a Wojciech Lubawski, prezydent Kielc, w ten sposób umotywował swoją odmowę:
"W Kielcach istnieje bardzo dużo stowarzyszeń, nie widzimy powodu, żeby akurat flagę jednego z nich wieszać na budynku Urzędu Miasta (...) nie wywieszamy ani flagi piratów ani smakoszy kwadratowych jaj."
Nazwa nieprzemyślana - sugeruje agresję, walkę i wojnę - nie chcecie nas tolerować po grzeczności, zmusimy was siłą. A postulat o fladze na urzędzie miejskim to jakaś kpina. Całkowicie zgadzam się tu z prezydentem Kielc. Lobby LGBTQ przewraca się we łbie ostatnio, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Może któraś z partii pochyliłaby się nad tymi tematami po równo... Głównym problemem polskiej rodziny są niskie zarobki lub ich brak. Zamiast zwiększać socjal, niech ludzi zarabiają więcej, aby bez socjalu także mogli sobie poradzić. Nie chcę uciekać w tani populizm, ale załatwmy jedną sprawę i zajmijmy się inną, a roztrząsanie jednej kwestii przez naście lat marnuje tylko czas i pieniądze, i blokuje inne projekty. Zasoby są wstrzymane, kapitał utopiony.