wtorek, 2 września 2014

Homopolityka

                                          [http://aszdziennik.wordpress.com/]

Jarosław Kaczyński, jak donosi natemat.pl, pozwolił sobie ostatnio na słowa:

"Będziemy mieli władzę, która nie będzie zajmowała się tym, żeby w Polsce nastąpiła rewolucja kulturalna i żeby tranwers... Jak to jest? Żeby ci tacy różni, odmienni, bardzo dziwni mieli w Polsce lepiej i byli eksponowani."
Nie wiem czy dobrze się rozumiemy z Panem Prezesem, ale to chyba oznacza, że ci różni dziwni, będą mieli tak samo jak inni, mniej dziwni, jak to Pan Prezes ujmuje - normalni. Bardzo mnie to cieszy. Dlaczego któraś z grup miałaby mieć lepiej? Dążymy przecież do względnej równości.

Pytanie, czy Pan Kaczyński miał na myśli 'lepiej niż teraz mają', czy 'lepiej niż inni' - nie dowiemy się, bo słowa, których użył, tego nie precyzują. Oczywiście znając poglądy i założenia partii Pana Kaczyńskiego chodziło o to pierwsze. Pozwoliłem sobie na tych kilka luźnych dywagacji tytułem wstępu, przecież wszyscy znają intencje prezesa PiS...

Słowa te jednak skłoniły mnie do refleksji. Społeczność LGBTQ jest swego rodzaju ścierą, można sobie wytrzeć nią mordę, na wiecu pomachać, postraszyć, albo obiecać, że w końcu się ją wypierze, w zależności od poglądów partii. Nic z tego jednak nie wychodzi, bo poważnie nikt tematu nie traktuje, jest on jednak na tyle nośny, że można odwrócić uwagę od tematów dla większości społeczeństwa dużo ważniejszych.

Jarosław Kaczyński wcześniej wspomniał, że zależy mu, żeby:
"Polakom było lepiej, żeby były polskie rodziny, żeby były dzieci, żeby było normalnie"
Panie Kaczyński to są super postulaty. Dlaczego zawsze stawia się je jednak naprzeciw postulatom LGBTQ, a nie obok nich? Dlaczego mówimy, albo związki partnerskie (bo głównie o to się rozchodzi), albo szczęście rodziny. Czy prawnie spisany akt zobowiązujący ludzi do trwania przy sobie, regulujący ich pożycie kłóci się z instytucją rodziny? Te kobiety i Ci mężczyźni i tak żyją ze sobą, mieszkają, prowadzą domy, czasem nawet tworzą rodziny, brak prawnego rozwiązania nie powoduje, że temat nie istnieje, że ludzie się ze sobą nie wiążą, że się nie kochają.

Z drugiej strony czasem jestem mocno zmęczony poczynaniami środowisk z LGBTQ związanych, za postem "Miłość nie wyklucza" na fb:
W poniedziałek na budynku kieleckiego Urzędu Miasta miała zawisnąć tęczowa flaga - chcieli ją tam umieścić członkowie Stowarzyszenie Stop Stereotypom wraz z byłą przewodniczącą świętokrzyskich struktur Twojego Ruchu, Małgorzatą Marenin. Niestety akcja zakończyła się niepowodzeniem, a Wojciech Lubawski, prezydent Kielc, w ten sposób umotywował swoją odmowę:
"W Kielcach istnieje bardzo dużo stowarzyszeń, nie widzimy powodu, żeby akurat flagę jednego z nich wieszać na budynku Urzędu Miasta (...) nie wywieszamy ani flagi piratów ani smakoszy kwadratowych jaj."

Nazwa nieprzemyślana - sugeruje agresję, walkę i wojnę - nie chcecie nas tolerować po grzeczności, zmusimy was siłą. A postulat o fladze na urzędzie miejskim to jakaś kpina. Całkowicie zgadzam się tu z prezydentem Kielc. Lobby LGBTQ przewraca się we łbie ostatnio, nic dobrego z tego nie wyniknie.

Może któraś z partii pochyliłaby się nad tymi tematami po równo... Głównym problemem polskiej rodziny są niskie zarobki lub ich brak. Zamiast zwiększać socjal, niech ludzi zarabiają więcej, aby bez socjalu także mogli sobie poradzić. Nie chcę uciekać w tani populizm, ale załatwmy jedną sprawę i zajmijmy się inną, a roztrząsanie jednej kwestii przez naście lat marnuje tylko czas i pieniądze, i blokuje inne projekty. Zasoby są wstrzymane, kapitał utopiony.


czwartek, 31 lipca 2014

Fastrygi



Dorastamy nielekkim gestem

Obijając się o nonsens

Nieboskłonu stałość

karmi krew

Jak tsunami

uruchamia sen

Jak modlitwa

wszystkich dzieci, które znam

Wpłynie siła by

coraz mniej się bać




I nie zatopi nas

pokusa ani strach

A jeśli zerwie dach

huraganowy wiatr




Ląd nie utonie




Jak fastryga trwały

prawdy wzór

Rdzawe sito

niewymowny głód

Skacz kochanie,

lecz tylko wtedy, kiedy ja

Będę blisko

nie uciekaj sam




I nie zatopi nas

pokusa ani strach

A jeśli zerwie dach

huraganowy wiatr




Lądu toń

ochroni dom

Lądu toń

ochroni dom




I nie zatopi nas

pokusa ani strach

A jeśli zerwie dach

huraganowy wiatr




I nie zatopi nas

pokusa ani strach



Dojrzewanie nie jest rzeczą prostą, a przyajmniej podobnie rzecze prawie każdy, który tego dojrzewania doświadczył, a mianowicie, każdy z nas. I chociaż to zdanie może wydawać się zagmatwane, to piosenka Meli Koteluk wydaję się być jeszcze bardziej zagmatwana. Dzięki czemu, dla niektórych jest to tekst o niczym, a dla innych wymuszona poezja, quasipoezja, pseudoliterackość. Można z tym dyskutować lub nie, tekst piosenki może kryć między słowami ukryte treści i nikomu to przeszkadzać nie powinno. Jednakowoż nie powinno się tego teksu z poezją mieszać. Swoją drogą - śmieszy mnie, martwi, a może trochę ogarnia mnie trwoga, gdy widzę, czytam, słyszę, jak ludzie odrzucają tego typu muzykę, twierdząc, że jest o niczym. Zastanawiam się, czy znów chwila zastanowienia to za dużo? Dlaczego? 99& piosenek jest oczywistych, dlaczego nie jesteśmy w stanie przy tym 1% się zatrzymać, zastanowić? Nawet jeżeli jest o niczym! Po prostu pobudzić wyobraźnie, postarać się, wymyślić coś swojego, coś dopasować.

Nieboskłonu stałość karmi krew.
Cokolwiek miałoby to oznaczać przy tej interpunkcji - nie wiem, może interpunkcja w założeniu jest inna. W każdym razie nie zaszkodzi sobie dopisać kilku myśli... Rutyna kieruje naszym życiem, czasem wiemy, że po prostu musimy zasnąć, uciec, oderwać się, mimo silnych emocji, innych wrażeń i potrzeb. W każdym razie, w końcu sobie damy radę, przestaniemy się ograniczać, jeśli tylko znajdziemy ku temu sposobność. Człowiek jest istotną niezwykle wytrzymałą, byle jakie niepowodzenie nie powinno spowodować u niego nerwowego załamania. Zawsze jest wyjście z trudnej sytuacji, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wszystko jest skończone. Fastryga niczym trwałym nie jest, może się stać, ale o tym się przekonamy... jedna prawda rzadko kiedy istnieje, a szkoda. Sito podejrzewane o wiekowość także już swoje wie, ale wciąż wiedzieć chce więcej. Obiektywna prawda tak ciężka jest do poznania.

Miłości ma, nie zostawiaj mnie. Jeżeli mamy iść razem przez życie, to niezależnie od sytuacji, momentu, w którym się znajdujemy - zróbmy to - po prostu!



m.

czwartek, 17 lipca 2014

Choroba czwartej rano

O czwartej rano,
jak pożar,
budzi mnie ból.
Wstaję.
Czepiając się ścian wchodzę do łazienki.
Wątpię w istnienie Boga,
dobrych ludzi,
ciebie.
Dzwonię do zegarynki.
Jest.

A. Osiecka

środa, 16 lipca 2014

na marginesie

Minąłem dziś wielu ludzi na ulicy. 
Dzień jak co dzień. 
Wciąż mijam nowych ludzi, a niektórych nawet rozpoznaję.
Nie są już więc nowi, wciąż jednak nieznani. 

Jednostki wracające do swoich domostw. 
Ludzie spieszący się po pracy do domów.
Bo obiad dzieciom, bo kolację mężowi.
Bo pies musi wyjść na spacer, bo zakupy z córką. 

Widzę to zamieszanie. 
Popłoch w oczach.
Słyszę.
Zasmucony głos kobiety, która nie mogła przyjść na występ synka w przedszkolu.
Nie żyjemy dla siebie, prawda?

Widzę też ludzi, którzy nie patrzą na zegarek. 
Wracają, a może gdzieś się udają, trudno stwierdzić.
W ich oczach nie ma błysku.
Są. Istnieją. Niezależne jednostki. 
Tak bardzo idealni. 
Dopracowani.
Sobie poświęceni. 


m.






wtorek, 15 lipca 2014

Skacz kochanie

Nieszczęśliwi frustraci biegają dziesiątego każdego miesiąca po Krakowskim Przedmieściu. Mają już nawet składany krzyż - można pokrzyczeć, a potem schować do torebki i grzecznie wrócić do domu. Praktyczne i dosyć nowoczesne podejście. Nieopodal nich w przyjemnych kawiarniach, w promieniach popołudniowego, letniego słońca siedzą inni, mniej sfrustrowani, mniej smutni, ale także biegający. Czasem po mieście w pośpiechu, a czasem po parku dla przyjemności. Zderzenie skrajności coraz mniej sobą zainteresowanych. Przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie prowadzi do tolerancji, a może po prostu akceptacji sytuacji, w której chcąc nie chcąc się znaleźliśmy, której nie sposób zmienić.

Tak bardzo jestem szczęśliwy, że aż muszę być smutny - dla równowagi. Smutek ten powoduje, że piszę ten tekst. Wylewam żale łzawiąc całkowicie wewnętrznie. Akceptuję świat mnie otaczający, staram się. Jestem tak bardzo trzeźwy. Za trzeźwy, zbyt trzeźwo myślący, zbyt analizujący. A tak łatwo byłoby żyć uciekając od tych myśli. Nadczynność mojego umysłu, potrzeba ciągłych bodźców, trud w wyciszeniu, bezsenność. Tak bardzo akceptuję to otoczenie mi najbliższe, a tak bardzo nie potrafię zaakceptować smutku tych ludzi. Tych spod krzyża, tych z kawiarni i tych mi dalszych i bliższych, szczególnie, gdy widzę na ich twarzach uśmiech, a wiem, że kryje się za nim coś strasznego.

m.



poniedziałek, 26 maja 2014

Nie ma nic...

"Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość."

czwartek, 22 maja 2014

Paczka papierosów nigdy nam nie odmówi

Niechętnie muszę przyznać, że wciąż od czasu do czasu czuję się, jakbym był na odwyku. Nie mogę spać, czuję mrowienie w dłoniach i stopach, lekko pali mnie przełyk. No i oczywiście w głowie mam jedno, chciałbym, żeby było pstro, ale niestety.

Tak sobie myślę, że rzucanie uczuć nie jest łatwe, człowiek potrafi się tak bardzo związać emocjonalnie, uniezależnić od drugiej osoby, zapatrzeć w nią bezgranicznie. Przychodzi ten czas, gdy trzeba powiedzieć sobie do widzenia, pożegnania są smutne, ale należy powitać nową przygodę - podobno.

Teraz dopiero dostrzegam dramat ludzi uzależnionych. Wydaje się, że nie palić tydzień, miesiąc, dwa, trzy, to wygrać. A nagle po pięciu człowiek czuje, jakby rzucił tydzień temu, znów musi się zmagać z chęcią zakupu kolejnej paczki.

W rzucaniu emocji jest trochę inaczej, bo po pięciu miesiącach nie wiemy, czy druga strona w ogóle chciałby z nami rozmawiać, a co dopiero pokochać nas na nowo. Paczka papierosów nigdy nam nie odmówi, whiskey z lodem też nie. Przynajmniej mnie się nie zdarzyło.

Druga osoba może.

Dlatego tak silnie trwam w swoich postanowieniach.




m.




dlaczego drzewa nic nie mówią
bo płacze się bez słów
i kocha
m. koteluk

niedziela, 11 maja 2014

A co jeżeli umrę?

A co jeżeli umrę. Nie obudzę się jutro, albo po prostu w jednej z sekund stracę przytomność, na zawsze. Co jeżeli już teraz w mojej głowie drzemie okropny twór, tykająca bomba. Co jeżeli się niefortunnie potknę, albo stanę się ofiarą pijanego kierowcy, albo spadnie mi gałąź na łeb podczas wichury.

Nie chcę odejść bez ostatniego słowa.

Nie mogę tego słowa powiedzieć już teraz. Każdemu innego. Nie mogę, bo żaden etap się nie zakończył, nie ma czego podsumowywać. Zresztą ckliwa wiadomość na fejsie zostałaby spłycona, niezrozumiana w takim czasie i miejscu. Każda wiadomość musi umiejscowiona być w pewnym kontekście.

To takie egoistyczne, ale naprawdę wiele rzeczy chciałbym Wam jeszcze powiedzieć.
Egoistyczne, bo Wam nie powiem, nie teraz, a przecież nie wiemy, kto pierwszy.

Dziś mogę powiedzieć tylko tyle - do Ciebie, Ciebie i Ciebie też, i do Ciebie, a może do Ciebie przed wszystkimi. Budujecie, budowaliście i będziecie budować moje życie, to dzięki Wam, lub przez Was jestem tym kim jestem w jednej ze swych odsłon.

Może napiszę kilka listów.
Tyle przecież niewypowiedzianych myśli siedzi w mej głowie.


m.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wiedza

Moment, w którym człowiek nie wie co naprawdę czuje, jest jednym z najdziwniejszych, które zdarzają się w życiu. Zazwyczaj jesteśmy szczęśliwi lub nie, czasem tylko zadowoleni, lekko wkurzeni, zdenerwowani, zakochani, nienawidzący, obojętni. Czasem rano zmęczeni, wieczorem wypoczęci, czasem na odwrót.

A co jeżeli nie odczuwamy żadnego z powyższych, ani pokrewnych tym powyższym. Co wtedy dzieje się z człowiekiem, gdy tak naprawdę nie wie. Ludzką rzeczą jest nie wiedzieć, ale czy w takich sprawach także te słowa się sprawdzają?

Czasem czujemy sprzeczne emocje. Kochamy i nienawidzimy, cieszymy się i wyjemy z bólu. Oddzielamy jedne od drugich. Wiemy co nas w te różne stany wprowadza. Może trochę nas to męczy, trochę gubi, ale jednak - wiemy.

Wiedza jest potrzebna człowiekowi do życia jak woda, jak powietrze, jak miłość i poczucie bezpieczeństwa. Tak bardzo potrzebujemy wiedzieć, że dążąc do tego stanu potrafimy złamać nasze postanowienia. Potrafimy zachowywać się niezgodnie z naszymi przekonaniami. Wiedza. Wiedza jest władzą, komfortem psychicznym, chociaż bywa też cierpieniem, którego pozbyć się nie potrafimy... gdy już się dowiemy, gdy już znajdziemy odpowiedź na dręczące nas pytanie załamać może nam się cały świat. Najgorszą cechą tego rodzaju wiedzy jest jej wieczne trwanie. Definicje możemy zapomnieć, wiedzy, której pragnęliśmy nie.

Tylko czasem tkwimy w tym punkcie nicości. Nie wiemy, czy pragniemy informacji. Raczej ich unikamy, zachowując higienę psychiczną, nieświadomość.

Teraz chciałbym się dowiedzieć co czuję.
Do czego tak usilnie dążę, co nie pozwala mi spokojnie spać w nocy.
Dlaczego to robię.
Poznać się jeszcze trochę bardziej.
Wiedzieć przed czym tak usilnie uciekam.
Na co tak niecierpliwie czekam, trzymając z całej siły telefon, gdy tylko wyjdę z bezpiecznego, zdawałoby się, pomieszczenia.



niedziela, 6 kwietnia 2014

Ukartkowienie.

Wyobraźcie sobie ryzę papieru. Wyciągnięte z niej dwie kartki. Kartki, które zapisać można dowolnymi słowami, zamalować farbami, zabazgrać. Czasem dwie kartki na siebie wpadają, przypadkowo. Mają już swoje historie, są mniej lub bardziej zapisane, bardziej lub mniej kolorowe. Może skrywają jakieś tajemnice pod zagiętymi rogami. Może są lekko pogniecione, a może idealnie gładkie, może na jednej stronie widać równiutkie pismo, a na drugiej ślad buta, łez, czy okrąg po filiżance. Może częściowo są przypalone, może trochę już potargane. Może robią tylko dobre wrażenie.

Niektóre z nich są kartkami z wyżej klasy, noszą na sobie pieczątki ważnych instytucji, tajemnice wagi państwowej. Na innych dzieci skrobią swoje rysunki. Są też kartki puste, z których ktoś zrobił samolot, albo te zapomniane, leżące wciąż w starej drukarce, pożółkłe.

Czasem, kiedy dwie kartki się spotkają, zaczynają się ze sobą zrastać. Nie jest to łatwe, gdyż ciężko połączyć, zazębić dwa tak równe skraje. Wyobraźcie sobie jak się te kartki splatają, jak mieszają się ich historie, jak z dwóch arkuszy A4 powstaje jeden A3. Jak jedna kartka bierze na siebie trochę zagnieceń drugiej, jak czytają się nawzajem. Łączą się naturalnie, poznając się. Czasem, żeby pokazać się światu, dodatkowo sklejają się taśmą w miejscu połączenia. Żeby wszyscy wiedzieli, że to bywa, że to jest, że to już na stałe...

Nie wszystkie kartki jednak, nawet te sklejone najmocniejszą z taśm, są w stanie trwać  przy sobie przez wieczność. Czasem decydują się one na bolesne zerwanie taśmy, mimo że wiąże się ono z ogromnymi, dla obu, stratami. Wraz z taśmą usuwana jest warstwa dobrych wspomnień, zaufania, w końcu każda traci część swojej powłoki, staje się wrażliwsza na brzegu. Jednak rozerwania sklejonych kart bez usuwania taśmy jest jeszcze gorszym pomysłem. W tym wypadku zawsze jedna ze stron wyrwie część drugiej. Kawałek, którego ta druga nigdy już nie odbuduje. Obie będą trwać w bólu, jedna z ciężarem, druga ze stratą. Nie wiadomo co lepsze.

Może lepiej nie używać taśmy.
Może lepiej rozrywać się naturalnie, tak jak się zrastało.
Bez zbędnych obietnic, zobowiązań i oświadczeń.

Po takim rozerwaniu każda z kartek ma poszarpany brzeg,
ale żadna nie traci części samej siebie.