Ostatni dzień spędzili głównie leżąc w łóżku, zajmując się sobą, książkami i filmami, których do tej pory nie mieli okazji przeczytać czy obejrzeć. Szybki szus w stronę kuchni czy łazienki, tylko na chwilę przerywał im hedonistyczne przedpołudnie.
Właśnie to łóżko, to 3,6 metra kwadratowego powierzchni stało się w tym dniu całym ich światem. A cokolwiek z niego spadło, uciekło w przestrzeń niezbadaną, znikając w próżni.
Dym papierosowy i krople wina oddziaływały na nich ze zdwojoną mocą. Nastrojowa muzyka wydobywająca się z owego dziwnego niebytu, łechtała jeszcze bardziej ich wariujące zmysły…
Nie, nie, sąsiedzi nie wyszli na papierosa.
Tylko ktoś spadł, odleciał w przestrzeń nieznaną, zniknął, zgubił się, zaplątał w tej okropnej sieci nicości.