niedziela, 25 listopada 2012

Rozmawiajmy o seksie.

Rozmowy o seksie to niestety wciąż rzadkość w wielu związkach. Seks jest jednym z kluczowych czynników udanego związku i nie ma co tego ukrywać. Nie powinno się więc marginalizować jego roli, a tym bardziej unikać rozmów, udawać, że wszystko jest w porządku. Szczególnie, kiedy poziom satysfakcji partnerów z ich życia łóżkowego jest niski. 

Nie zupełnie moim zamiarem jest snucie domysłów z czego wynika takie podejście, czy to po prostu polska obyczajowość, czy to religia, pruderyjność. Wydaje mi się jednak, że jest to taki mix. Mix wynikający już z dawnych czasów, kiedy hipokryzja w temacie seksu przedmałżeńskiego sięgała zenitu.

Moje pytanie brzmi: Dlaczego o tym nie rozmawiamy?

Przyjaciółki twojej dziewczyny wiedzą dużo więcej o jej zadowoleniu (co gorsza o niezadowoleniu też) z waszych łóżkowych igraszek, niż ty sam. Przyjacielowi zwierzysz się w tym temacie, ale swojej drugiej połówce powiedzieć się wstydzisz. Niezależnie od płci i orientacji boimy się mówić o seksie. Dziwi mnie to tym bardziej, że Polacy są raczej czepliwym narodem, potrafią sobie wytknąć niemalże wszystko. Stereotypowo - mężowie zwrócą uwagę na przypalony obiad, żony na niezatankowany samochód. Ale ile razy kobieta powie, że ma dość leżenia na sobie jej sapiącego partnera, próbującego zadowolić tylko siebie? Ile razy mężczyzna wyzna, że chciałby spróbować czegoś nowego, a nie tylko ta misjonarska i misjonarska? Co więcej... jak już dojdzie do takiej konfrontacji, to jak często partnerzy potrafią się wzajemnie przed sobą otworzyć i przyznać sobie rację.

Rozmowy te jednak nie powinny być tylko rozmowami o problemach w łóżku. O seksie, mimo że jest dobry, można nadal rozmawiać, przez co powinien stać się jeszcze lepszy i bardziej satysfakcjonujący, a jeżeli myślimy o długich latach wspólnego życia, nudzie w tej sferze trzeba zapobiec. Najlepiej z wyprzedzeniem! Otwórzcie się więc na waszych partnerów/ki i rozmawiajcie. Bez zbędnej krępacji i pruderii.