czwartek, 6 stycznia 2011

Dzień.

Ostatni dzień spędzili głównie leżąc w łóżku, zajmując się sobą, książkami i filmami, których do tej pory nie mieli okazji przeczytać czy obejrzeć. Szybki szus w stronę kuchni czy łazienki, tylko na chwilę przerywał im hedonistyczne przedpołudnie.

Właśnie to łóżko, to 3,6 metra kwadratowego powierzchni stało się w tym dniu całym ich światem. A cokolwiek z niego spadło, uciekło w przestrzeń niezbadaną, znikając w próżni.

Dym papierosowy i krople wina oddziaływały na nich ze zdwojoną mocą. Nastrojowa muzyka wydobywająca się z owego dziwnego niebytu, łechtała jeszcze bardziej ich wariujące zmysły…

Nie, nie, sąsiedzi nie wyszli na papierosa.

Tylko ktoś spadł, odleciał w przestrzeń nieznaną, zniknął, zgubił się, zaplątał w tej okropnej sieci nicości.