poniedziałek, 30 maja 2011

…or gas, M.?

W zamierzchłych czasach, kiedy moje pokolenie nie było jeszcze raczkującym… kiedy nasi rodzice, rodzice mojego, wtedy przyszłego, pokolenia żyli u progu upadającego socjalizmu, pewna młoda dama zaprezentowała poglądy wyemancypowanej kobiety. Zacząłem trochę wymijająco, a przecież temat jest jasny, posłuchajcie!

Wszystko czego dziś chcę.
Młoda Pani Iza obalić próbowała dotychczasowy pogląd, że to mężczyźni traktują seks i kobiety materialnie, odwracając w wykonywanym przez siebie utworze role…! “Wszystko czego dziś chcę, pamiętaj o tym, polecieć chcę tam i z powrotem, z ramion twych wprost do nieba!”. Czyli /nic o mnie beze mnie/ pomyślał mężczyzna. Ale może zostawmy zamierzchłe czasy kultury masowej za sobą, ile pań myślało podobnie? Nie wiadomo. Ile z nich jest dziś naszymi matkami… tracąc cnotę z taką werwą, z takim podejściem! Żeby nie budować patetycznego przesłania, nie zatracić się w problematyce damsko-męskiej, bo nie o tym ten tekst traktować ma, pominę tryskającą Marysię Peszek, orgazmy na pentagramach Pidżamy Porno i szybko przeskoczę do kolejnej - masowej, niewybrednej rozrywki…
Tura tura.
   “A mapka też kurwa, z pizdy wzięta, sklejona orgazmem!” – cokolwiek to w zamyśle miało oznaczać, przesłanie ma jedno, wulgarne. Ale wulgarny orgazm to też orgazm, pamiętajmy o tym! Także, kto co lubi, do boju!!! Temat uniwersytucji… co za różnica, kto się puszcza? Student też człowiek, a zapewne od przeciętnego człowieka różni go to, że ma większe wymagania, większe ambicje… a jak do nich dąży? Jego sprawa, pif! paf! kolejny strzał i kilka stów w portfelu. Zainteresował mnie jednak artykuł o Licheniu w jednym z marcowych numerów Polityki. Przytoczyłem go większości moich znajomych, niektórzy się śmiali, inni uciekali i nie wiem czy uda mi się z nimi kiedykolwiek, po takiej traumie, złapać ponowny kontakt. Ale wróćmy do rzeczy – listy zbłąkanych dusz do pewnego licheńskiego księdza: “Mąż: „Jeśli kobieta nie dostała orgazmu, a pełny stosunek się odbył, czy mąż może ją po nim pieścić aż do osiągnięcia orgazmu?”. W odpowiedzi: „Kobiety są o wiele bardziej skomplikowane w obsłudze. Szczególnie dotyczy to młodych małżeństw, gdy on ma trudności z opanowaniem podniecenia, a ona się jeszcze nie rozgrzała. Mąż po szczytowaniu powinien zadbać, by żona nie została sama gdzieś pośrodku drogi i doprowadzić ją pieszczotami do orgazmu. Dopiero wtedy kończy się pełne zespolenie intymne”. Żona: „Współżyłam z mężem i nie miałam orgazmu w trakcie stosunku, więc mąż starał się mnie zaspokoić po. Wszystko trwało sekundy. Potem zastanawiałam się, czy to nie były dwa orgazmy podczas jednego stosunku?” W odpowiedzi: „Ilość orgazmów nie podlega ocenie moralnej”. Żona: „Osiągam orgazm tylko łechtaczkowy. Problem polega na tym, że mąż doprowadza mnie do niego bezpośrednio przed współżyciem. Proszę Brata, nie wiem, czy to jest już grzech ciężki?”. W odpowiedzi: „Proszę przyjąć zasadę, że pieszczoty, czyli odbywanie gry wstępnej, są zgodne z planem Boga. Nie są grzechem ani ciężkim, ani nawet powszednim”.” Więcej tu...Tekst ten nie podlega ocenie moralnej, tak jak ilość orgazmów u kobiet. A’propos – ostatnio przeczytałem, że mężczyzna ma tego pecha (szczęście?), że nie może orgazmu udawać… i co tu począć?

stres

Pobawmy się, pobawmy się. Zagrajmy w klasy. Porzucajmy piłką. Odpocznijmy na trawie. Posłuchajmy rozmów ludzi. I nagle wszystko wydaje się takie proste, takie zwykle, trywialne.

To nic, że z tyłu głowy pozostaje wciąż myśl o tej musze, co ją ktoś pacnął.